27 lipca 2015

Success story: Deb Tasic. Przykład chorej na SM, będącej na diecie niskotłuszczowej



"Pierwszy atak miał miejsce na wiosnę 1994 roku epizodem zawrotów głowy i nudnościami, które rozwinęły się do tego stopnia, że nie byłam w stanie podnieść głowy z poduszki, ponieważ miałam uczucie, że cały pokój wirował bez kontroli. Zadzwoniłam do lekarza rodzinnego który przepisał mi lekarstwo na infekcję ucha wewnętrznego. Byłam zbyt chora aby prowadzić samochód, a mój mąż był niewidomy z orzeczeniem o niepełnosprawności, poruszał się na wózku inwalidzkim, więc nie mógł mnie zawieźć do lekarza. Pomimo lekarstw na zawroty głowy i niepokój, nadal źle się czułam. Kilka dni później znajomy zawiózł nas do lekarza rodzinnego. Nadal pamiętam, jak siedziałam na tylnym siedzeniu samochodu, czując się coraz gorzej. Próbowałam zamknąć oczy, aby nie czuć się tak źle, ale to nie pomagało. Modliłam się, aby móc dostać się do lekarza i nie zwymiotować po drodze. Doktor po zbadaniu mnie powiedział, że powinnam mieć zrobione badanie MRI (rezonans magnetyczny mózgu) i udać się do neurologa na wizytę. Strach owładnął moje ciało, ponieważ zdałam sobie sprawę, jak bezradni (mój mąż i ja) jesteśmy, a w dodatku możemy teraz stracić naszą niezależność.


Deb Tasic, źródło: www.drmcdougall.com

Kilka dni później siedzieliśmy w zdumiewającej ciszy, w gabinecie neurologa, kiedy on wygłaszał wyrok śmierci, który na zawsze będzie rzucał cień na nasze życie: "Ma pani SM. Multiple Sclerosis". Mój mąż i ja zaniemówiliśmy. Baliśmy się nawet spojrzeć na siebie. W końcu, poprzez moje zawieszenie, niechętnie zapytałam: "SM?  A jest na to lekarstwo?" Kiedy lekarz skończył przekładać moje badania w teczce, odwrócił się do tablicy i narysował wielki niebieski X (...) w lewym, górnym rogu. Następnie umieścił podobny znak pośrodku tablicy. Następnie rysując linie z góry w dół tablicy, powiedział do nas, wskazując na X na górze: "To jest punkt, gdzie obecnie jesteś", A następnie wskazał środkowe X i powiedział: "Tutaj będziesz w ciągu 5 lat- na wózku". Po czym kontynuował rysowanie linii, aż do dolnego, prawego rogu, gdzie narysował trzecie finałowe X i zimno oznajmił: "Tu będziesz za 10 lat- przykuta do łóżka". To był Memorial Day (amerykański Dzień Pamięci Poległych na Polu Chwały) 1994 r. Miałam wtedy 41 lat i byłam w stosunkowo dobrym stanie zdrowia (a przynajmniej tak myślałam).

Neurolog wyjaśnił, że nie ma definitywnego testu na SM, ale wyznaczono mi termin na pobranie płynu mózgowo-rdzeniowego (...). Ze względu na doświadczenie mojego męża, który miał guzy mózgu, wiedzieliśmy, że jest to ryzykowny i bolesny test.

Zapytałam lekarza, czy ten test zdiagnozuje SM. Odpowiedział: "O nie, to jest test, który ma za zadanie wyeliminować inne choroby. Tak jak powiedziałem wcześniej, nie ma testu diagnozującego SM definitywnie". Odpowiedziałam mu, że nie chcę punkcji lędźwiowej (aby pobrać płyn mózgowo-rdzeniowy). Lekarz zdenerwował się na moją odmowę i powiedział mi, że zachowuję się dziecinnie. Dodał, że zleca punkcję lędźwiową nawet dzieciom- i pamiętam, że pomyślałam - "Mam nadzieję, że z większym współczuciem, niż z tym, z którym ja się spotykam". Wtedy postraszył mnie: "Jeśli się nie zgodzisz na punkcję lędźwiową, nie umieszczę twojego nazwiska na liście oczekujących do badań klinicznych nowych leków, które są twoją jedyną nadzieją na wyleczenie"(...) W tym momencie wiedziałam już, że nigdy nie wrócę z powrotem do tego lekarza.

Nadal przechodziłam małe pogorszenia. I tak użalałam się nad sobą przez kolejne dwa lata, ponieważ nastawiałam się na ponurą przyszłość, którą mi nakreślił neurolog. Książki na temat SM, które w tym czasie czytałam spowodowały, że zaczęłam robić długoterminowe plany, co do mojej opieki w przyszłości. Upewniłam się, że mój dom jest dostosowany do wózka inwalidzkiego oraz zapisałam się w pracy w czasie otwartego zapisu na "Ubezpieczenie ze względu na długoterminową niepełnosprawność". Miałam szczęście, że trafiła mi się taka możliwość, ponieważ od momentu diagnozy stałam się oficjalnie "nie do ubezpieczenia". Zaczęłam też chodzić na grupy wsparcia, które były dla mnie tak samo depresyjne jak maile, które zaczęłam otrzymywać z MS Society (Towarzystwo SM).

Zaczęłam czytać wszystko co mogłam znaleźć na temat SM. Specjaliści wydawali się uważać, że SM było spowodowane albo przez wirus, albo przez niefortunny zbieg okoliczności urodzenia się daleko od równika (istnieje teoria, że im dalej mieszkasz od równika, tym większe prawdopodobieństwo, że dana osoba zachoruje z jakiegoś tajemniczego powodu na SM). Jednak żadnego z powyższych czynników nie jestem w stanie zmienić. Jednak w jednym fragmencie, w całej stercie książek o SM, znalazłam kilka krótkich zdań na temat terapii dietą niskotłuszczową stworzoną przez doktora Roya Swanka, profesora neurologii i lekarza medycyny z Uniwersytetu w Oregonie. Wszystko, co słyszałam od moich lekarzy na temat diety, to było na temat błonnika, aby przeciwdziałać zatwardzeniom, spowodowanym przez uszkodzenia nerwów w jelitach oraz aby jeść mnóstwo tłuszczu dla mózgu oraz białka dla mięśni. Najlepszym źródłem obu: mleko i mięso.

Jako że miałam ponad 30 kg nadwagi, zdecydowałam się na powrót do Strażników Wagi. Pomogli mi już wcześniej zrzucić ponad 20 kg przed moim spotkaniem klasowym po latach w 1991 roku - i w diecie było mniej tłuszczu niż zwykle. Zaczęłam również z przyjaciółką chodzić na spacery. Pierwsze 1,5 kilometra zajęło nam 40 minut. Ale z czasem, gdy chudłam, spacerowaliśmy dłużej w krótszym okresie czasu. Dziewięć miesięcy później osiągnęłam moją wagę docelową i byłam w stanie chodzić do dziesięciu kilometrów dziennie, pięć do siedmiu razy w tygodniu.

Jednakże wciąż miałam małe pogorszenia w połączeniu z brakiem czucia z powodu SM, szczególnie gdy byłam zestresowana. Gdy teraz myślę o tym, przypominam sobie że gdy byłam zestresowana sięgałam po te wszystkie bogate w tłuszcz pokarmy, jak chipsy czy lody. Ale moja dieta powoli ulegała poprawie- do 2001 roku nazwałabym siebie pół-wegetarianką, gdyż jadłam tylko kurczaka i krewetki. W tym czasie zdecydowałam się wziąć udział w NAVS Summerfest (Letni Festiwal Towarzystwa Wegetarian Ameryki Północnej), gdzie spotkałam doktora Johna McDougalla- głównego mówcę. Wydawał się on być oddany wyciąganiu ludzi z systemu opieki zdrowotnej, a to było to czego chciałam. Chciał, aby ludzie nie musieli brać lekarstw i suplementów- wydawałam wówczas ponad 100 $ miesięcznie na witaminy i inne "naturalne" suplementy. Po tym spotkaniu moja dieta poprawiła się znacznie.

Po ostatniej dekadzie choroby, SM zostawiło po sobie kilka problemów, pewną niezdarność ze względu na problemy z równowagą i lekką utratę pamięci. Ale poza tymi problemami, wszystko jest w normie i nadal pracuję na cały etat. Nie miałam już więcej pogorszeń od 2001 roku, i nie przyjmuję żadnych lekarstw czy witamin, poza niewielką dawką lekarstw na tarczycę.

Moja przygoda z dietą doprowadziła mnie do spadku wagi z 92 kg do 61 kg, mój cholesterol spadł z 192 mg/dl do 155 mg/dl na Programie McDougalla. Nadal chodzę dziesięć kilometrów kilka razy w tygodniu oraz wykonuję ćwiczenia wzmacniające. Wyglądam i czuje się bardzo, bardzo zdrowo.

Deb Tasic, źródło: www.drmcdougall.com


Badania aktywności SM za pomocą rezonansu magnetycznego mózgu pokazało progresję choroby od 1994 do 2000 roku, ze zwiększoną liczbą zmian w mózgu, które wyglądały jeszcze bardziej typowo dla SM (opis mówił o zwiększeniu widoczności zmian). Jednakże po zmianie diety na bardzo niskotłuszczową opisy badań zmieniły się również. W kwietniu 2002 roku mój MRI raportował: "W porównaniu do 3 września 2000 roku zmiany rozsiane w mózgu opisane powyżej są nieco mniejsze i nie wykazują żadnego wzrostu. Moje MRI z 2004 roku nie wykazało aktywności SM- stare zmiany były stabilne, a żadne nowe się nie formowały.

(...) Dr McDougall przekonał mnie, że dobro które może wypłynąć z podzielenia się moją historią może znacznie przewyższyć każdy dyskomfort, który mogę czuć, kiedy mój sekret zostanie wyjawiony. Chciałabym przekazać przesłanie nadziei każdemu kto może siedzi w gabinecie lekarza i słyszy słowa: "Masz SM" i rysuje mu się tą samą linie w dół łączącą kolejne X. Wierzę, że zdrowa dieta jest odpowiedzią na chorobę, i z tego co widziałam, badania naukowe to wspierają. Szkoda, że nie wszyscy wiedzą o tej prostej prawdzie."